Skip to main content

Do negocjacji w sprawie dzierżawy klaczy z Polski przystąpił hodowca z Santa Ynez w Kaliforni, Manny Lawrence. Wydzierżawił on ze Stadniny Koni w Michałowie dwie klacze: Egzonerę (Monogramm – Egzotyka po Probat) i Falladę (Monogramm – Fanaberia po Probat). Siwa Egzonera została wiceczempionką w Scottsdale. Nie pojechała jednak na Narodowy Czempionat, gdzie stajnię Manny’ego Lawrence’a reprezentowała jedynie Fallada. Znalazła sie w Top Ten. Wcześniej Fallada została czempionką klaczy podczas Narodowego Czempionatu Kanady. Była jedyną uczestniczką w klasie klaczy starszych, więc trudno tu mówić o jakimś spektakularnym sukcesie.

Nadszedł rok 2006, który zapisał się niebywałym sukcesem polskich koni w USA. Zacznijmy jednak od początku. Znany hodowca z Kalifornii, Manny Vierra, zaczął dopytywać się o możliwość dzierżawy michałowskiej El Dorady (Sanadik El Shaklan – Emigrantka po Eukaliptus). Historia tej dzierżawy to scenariusz do telewizyjnej opery mydlanej. Zwykle jako zachętę do dzierżawy wysyłałem do osób, które nie chciały jechać do Polski, albo zdjęcia, albo krótkie wideo konia, którym byli zainteresowani. Tak też było z El Doradą. Posłałem wideo nakręcone przez kogoś w Michałowie i… wybuchła bomba. Manny Vierra zauważył coś, co określił “deformacją” po obu stronach dolnej części kłody El Dorady. Kontrakt był gotowy do podpisania, zarezerwowałem już transport z Paryża do USA, bo klacz miała wystąpić w Czempionacie Świata rozgrywanym podczas grudniowego Salonu Konia w Paryżu i prosto ze stolicy Francji lecieć do Kaliforni. Obaj z Gregiem Gallunem staraliśmy się wytłumaczyć panu Vierrze, że to nic innego tylko wałki tłuszczu i do czasu pokazu klacz nie będzie ich miała. Straszliwie się upierał, że to deformacja, i tak na prawdę dopiero słowna gwarancja Galluna, który miał ją pokazywać w USA, spowodowała, że ustąpił. Piszę o tym dlatego, że jak to mawiała moja babcia “sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą”. Parę lat później po spektakularnym sukcesie El Dorady w Stanach Zjednoczonych znalazłem w jakimś czasopiśmie wywiad z Mannym Vierrą, który zapytany, jak znalazł El Doradę, zapewniał, że musiał okropnie o nią walczyć i przekonywać polską stronę żeby dzierżawa w ogóle doszła do skutku. Jestem przekonany, że gdyby El Dorada sukcesu nie odniosła, to wina spadłaby na nieszczęsne wałki tłuszczu i na głowy Galluna i moją.

Z El Doradą wiąże się też inna sprawa. Jej dzierżawa zmieniła formę kontraktów między polskimi stadninami a amerykańskimi dzierżawcami. Stało się tak dlatego, że urodzona przez El Doradę klaczka (po Enzo) została potem sprzedana za fenomenalną cenę. Konkretnie za ile, tego pewnie nigdy się nie dowiemy. Chodzi o klacz Elle Dorada (Enzo – El Dorada), którą kupiła od Manny’ego Vierry brazylijska hodowczyni Lenita Perroy. Byłem razem z Lenitą, gdy po raz pierwszy zobaczyła Elle Doradę. Stanęła, popatrzyła na nią, a miała ona wówczas kilka miesięcy, i powiedziała do mnie: “Na takich koniach kończy się praca hodowcy. Lepszych już nie da się wyhodować”. Według niektórych plotek Lenita zapłaciła 800 000 dolarów, według innych mniej, ale tak na prawdę nikt nie wie ile. Lenita zabrała tę tajemnicę do grobu, a Manny Vierra milczy. W każdym razie plotka obiegła świat i dotarła do Michałowa. Ówczesny prezes Jerzy Białobok zadzwonił do mnie i zmienił warunki przyszłych kontraktów. Tak jak już wspominałem, jeśli dzierżawca sprzeda źrebaka od dzierżawionej klaczy do pierwszego roku życia tego źrebaka, polska stadnina otrzymuje 25% ceny.

Lenita Perroy była z krwi i kości hodowczynią. Można się zgadzać lub nie z jej filozofią i programem hodowlanym, ale ona wiedziała bardzo dobrze, co chce osiągnąć, a to połowa sukcesu w hodowli. Elle Dorada wyjechała z USA jako roczniaczka. Często odwiedzałem Lenitę Perroy w Brazylii i miałem okazję zobaczyć źrebaki od tej klaczy. Lenita Perroy powiedziała mi, że Elle Dorada nie będzie wystawiana na żadnych pokazach. Ma rodzić. W Brazylii bardzo popularne są przeszczepy zarodków. Po pierwsze, w porównaniu z cenami w USA są o połowę tańsze. Jeśli robię przeszczep zarodka, to zawsze przeznaczam w budżecie na ten cel 5000 dolarów. Czasem jest mniej, czasem więcej. Wszystko zależy od tego, czy wypłukanie zarodka uda się za pierwszym podejściem, czy nie. Po drugie, w Brazylii są świetni weterynarze, którzy specjalizują się wyłącznie w tej dziedzinie.

Widziałem chyba 6 źrebaków od Elle Dorady. Wszystkie siwe (jak i ona) i jedna kasztanowata klaczka. Wszystkie siwe były zdecydowanie powyżej przeciętnej, a jedna klaczka nawet wybitna. A ta kasztanowata była zdecydowania najsłabsza. Wiekszość źrebaków była po importowanym z USA ogierze El Jahez (Jiuliusz de Wiec – Chili Pepper V po Jullyen el Jamaal).

Manny Vierra wydzierżawił również janowską Olitę (Ecaho – Orawa po Argo). Była to klacz o niesamowitej szyi. Gdy wychodzila “na kółko” przed rozpoczęciem indywidualnej prezentacji w klasie, pośród innych koni wyglądała jak żyrafa. W 2008 roku została wiceczempionką w Scottsdale. Nie była to łatwa klacz jeśli chodzi o rozród. Miała chroniczną infekcję dróg rodnych drożdżakami, a jak wiadomo, jest to ciężkie do wyleczenia schorzenie. W rezultacie mimo wielkich starań i poniesionych kosztów zostawiła w USA tylko dwa źrebaki.

Sądziłem wówczas, że rok 2006 będzie rokiem El Dorady. Myliłem się jednak, bo okazało się, że polskie konie ustrzeliły wówczas w USA dublet.

Tu muszę się cofnąć do zimowego popołudnia 2003 roku, kiedy przyjechaliśmy z Gregiem Gallunem do Polski. Prosto z lotniska pojechaliśmy do Janowa. Prezes Marek Trela oprowadzał nas po stajniach. Byłem zmęczony, niewyspany. Na dworze było zimno, tu i ówdzie leżały pozostałości śniegu. Właściwie marzyłem tylko o tym, żeby napić sie whisky i pójść spać. No i taki półsenny posuwałem się za Trelą i Gallunem. Byliśmy w stajni odsadków. Klaczki były już przywiązane do żłobów i właściwie to widzieliśmy tylko ich zady. W pewnym momencie jedna z gniadych klaczek odwróciła się w naszą stronę. Nogi się pode mną ugięły, senność odleciała i zapomniałem o whisky. To była Pianissima. Potem oczywiście oglądaliśmy ją na zewnątrz, ale tego pierwszego wrażenia nigdy nie zapomnę.

To było tak, jak z Emanorem, kiedy widziałem go po raz pierwszy. Było to 31 grudnia 1998 roku. Przyleciałem do Warszawy i w drodze do Bielska-Białej (gdzie mieszka moja matka) miałem się zatrzymać w Michałowie, żeby złożyć życzenia noworoczne dyrektorowi Ignacemu Jaworowskiemu oraz Urszuli i Jerzemu Białobokom. Było późno, zaczęło się ściemniać, a na drogach ożywiony ruch, bo wszyscy spieszyli się do domów. W Bielsku miałem zaproszonych gości na sylwestrowy wieczór i groziło mi, że goście przyjdą, zanim ja dojadę. Wpadłem więc do Michałowa “jak po ogień” i od progu powiedziałem, że przyjechałem na 5 minut, bo jestem spóźniony na własną imprezę. Dyrektor Jaworowski powiedział wtedy: “Jaka szkoda, bo my przygotowaliśmy konie do prezentacji. Masztalerze zostali po godzinach”. Wiedziałem, że będe miał w domu awanturę, ale postanowiłem obejrzeć konie. Robiło się ciemno, gdy wyprowadzono ze stajni Emanora. Było identycznie jak lata później z Pianissimą, ugięły się pode mną nogi. Wiedziałem, że to koń mojego życia i przyszłość pokazała, że się nie myliłem. W następnym roku sędziowałem Narodowy Czempionat Koni Arabskich w Janowie, gdzie Emanor wystartował w klasie ogierów. Prezentował go Tadeusz Wojtal. Sędziowali ze mną Christine Wale ze Szwecji i Jerzy Budny z Polski. Gdy Emanor wpadł na arenę, wiedziałem że musi wygrać. Pamiętam, że dałem mu “20” za typ, głowę i szyję, kłodę i ruch oraz jedną “19” za nogi, czym naraziłem się wielu obserwatorom. Jak wiadomo, za nogi “19” się nie daje. W tym segmencie normą są oceny po 14-16 pkt. Gdy w następnym roku Emanor przyjechał do USA i wygrał Narodowy Czempionat, skontaktował się ze mną profesor z Colorado State University, pytając, czy może użyć zdjęcia Emanora w podręczniku hodowli koni właśnie ze względu na jego idealne nogi. Niestety, Emanor zawiódł w hodowli. Wydawać się mogło, że powinien przekazywać swój fenomenalny ruch, a niestety tak się nie stało. Tu i ówdzie mówi się, że jego córki dobrze rodzą, ale nie jest to coś powszechnego, choć Emanor zostawił sporo potomstwa.

Wróćmy jednak do Janowa i Pianissimy. Po opuszczeniu stadniny, w drodze do Michałowa Greg Gallun powiedział mi: musimy sprowadzić Pianissimę do USA. Zaczęliśmy się rozglądać za dzierżawcą, ale jakoś nie bardzo mogliśmy znaleźć. Wiedzieliśmy, że będzie to droga dzierżawa.

W rok później byłem z grupą Amerykanów w Polsce. Zawsze starałem się zorganizować pobyt tak, żeby oprócz koni goście mogli zobaczyć jeszcze kawałek naszego kraju. Zawsze zaczepiałem o Kraków. Wchodziłem właśnie na Wzgórze Wawelskie, gdy zadzwoniła moja komórka. Był to Marek Trela. Powiedział mi, że dostał telefon z Ministerstwa Rolnictwa informujący go o ofercie dzierżawy Pianisssimy za 100 000 dolarów rocznie. Oferta pochodziła z USA. Prezes Trela pytał, czy to od moich klientów. Oczywiście moja odpowiedź brzmiała “nie”, ale zaraz zadzwoniłem do Stanów Zjednoczonych, żeby się dowiedzieć, kto złożył taką ofertę. Okazało się, że złożyli ją właściciele stadniny Brooksville Arabians w Arizonie. W jaki sposób dowiedzieli się o Pianissimie, do dziś nie wiem.

Zadzwoniłem do kilku moich klientów, ale nie udało mi się “utargować” dla Janowa wyższej sumy za rok dzierżawy. 100 000 była to wówczas najwyższa suma dzierżawna. Jednak to oferta moich klientów wygrała, gdyż wpadłem na pomysł, żeby podbić cenę nie dolarami, ale stanówkami ogierów, których w Polsce nie ma. Dla właścicieli ogierów byłaby to promocja i zaszczyt, że ich ogier kryje jedne z najlepszych klaczy na świecie, a dla polskich stadnin okazja, żeby dolać trochę “obcej krwi”. W taki oto sposób do Polski trafiło nasienie Enzo, a potem jego najlepszego syna, ogiera Eden C. Jako że stanówki mają wartość monetarną, oferta była wyższa niż oferta Brooksville Arabians. Pianissima trafiła do stajni Grega Galluna, a właściciele Brooksville Arabians kupili prawa do pierwszego oferowanego zarodka. Jako wynik tej dzierżawy Pianissima zostawiła trzy klaczki i jednego ogierka. Oto ich nazwy:

  • EVG Piassondra, klaczka kasztanowata (po Pershahn el Jamaal),
  • Nismat Albidayer, klaczka gniada (po Ames Charisma),
  • AJ Penelope, klaczka siwa (po El Nabila B),
  • PA Encore, ogier kasztanowaty (po Enzo).

Dzierżawcą Piannissimy była spółka o nazwie Pride of Poland USA, w której największym inwestorem był Frank Hennessey, obecnie właściciel jednej z większych stadnin arabskich w USA, Hennessey Arabians LLC w Ocali na Florydzie.

I tak nadszedł luty 2006 roku i czas pokazu w Scottsdale. El Dorada wygrała swoją klasę, a potem została wiceczempionką klaczy. Startowała również Pianissima. Wygrała klasę klaczy 3-letnich, ale w czempionacie, gdzie się spotkała z El Doradą, jak to się mówi “przepadła”. Niezbadane są wyroki sędziów. Był to bodaj pierwszy i ostatni raz, gdy Pianissima nie wróciła do stajni z tytułem czempionki.

Tak na marginesie – na pokazie w Scottsdale podziały na klasy, a potem udziały w czempionatach, wyglądają inaczej niż podczas narodowego pokazu USA, który jest podobny do tego, jaki obowiązuje w Polsce.

W klasie klaczy juniorek startowała również wydzierżawiona z Michałowa dwuletnia Wkra (Gazal Al Shaqab – Wyborna po Monogramm). Wydzierżawili ją państwo Sara i Frank Chisholmowie z Południowej Karoliny. Klasa klaczy dwuletnich była bardzo liczna, bo do walki stanęło aż 29 “zawodniczek”. Wkra wygrała klasę, ale podobnie jak Pianissima, nie “zaczepiła” się w czempionacie. Były to pierwsze “koty za płoty” dla polskich koni w tym ważnym dla polskiej hodowli roku 2006.

I tak nadszedł październik i czas czempionatu USA. Po raz ostatni odbywał się on w Louisville w Kentucky. Od 2008 roku Czempionat USA odbywa się w Tulsie, w stanie Oklahoma. Kentucky w październiku to przepiękny stan. Przebogata gama kolorów w lasach, ciepłe jesienne słońce, poranne mgły i “brodzące” w nich na pastwiskach konie. To ma czar. Dla mnie był to jednak bardzo stresujący czas, gdyż świetnie zdawałem sobie sprawę z tego, że mamy szanse na dublet. El Dorada w czempionacie klaczy starszych, a Pianissima w czempionacie klaczy młodszych. Pierwsza wystąpiła El Dorada. Płynęła w kłusie. Ona zawsze miała niezaprzeczalny wdzięk i bijącą z niej łagodność, jaką tylko klacz arabska potrafi zaprezentować. El Dorada została czempionką USA 2006. Działo się to w czwartek, a w piątek wieczorem miała wystąpić Pianissima.

Bardzo często rozmawialiśmy z Gregiem Gallunem na temat temperamentu i charakteru koni z janowskiej rodziny “P”. Bezsprzecznie rodzina ta dała wiele nieprzeciętnych koni. Wszystkie one miały jedną wspólną cechę: jeśli nie chciały czegoś zrobić, to niczym ich nie można było przekonać, żeby zmieniły zdanie. A na pewno nie siłą. Pianissima była tego najlepszym przykładem. W stajni nazywano ją albo Penny, albo Princess Penny. Humorzasta była bardzo, ale uwielbiała marchew i to był klucz do jej serca. No ale jak tu karmić ją marchewką w czasie prezentacji przed sędziami? W stajni Galluna panowało tego piątkowego wieczoru wielkie podniecenie. Wiedzieliśmy wszyscy, że od Penny zależało to, czy po raz pierwszy w historii czempionatów USA dwie klacze nie będące własności amerykańskiej będą czempionkami. Podczas gdy w stajni panowała krzątanina, główna bohaterka odpoczywała w swoim boksie. Greg wydał zakaz zbliżania sie do jej boksu. Nie wolno było nawet do niej mówić. Na wszelki wypadek wyszedłem ze stajni i zająłem miejsce na widowni. Finałowy wieczór. Zielone trociny, kamery, punktowe światło. Czempionat klaczy młodszych. Pianissima nie miała wspaniałego wejścia. W pewnym momencie nawet stuliła uszy. Myślę: no to klops, już po nas. I tu wyszedł kunszt i świetne znawstwo koni Grega Galluna. Po takim wejściu każdy trener zacząłby “ustawiać”, poprawiać, żeby coś jeszcze wyciągnąć z konia. Tymczasem Greg stał koło Penny spokojny, z batem opuszczonym w dół. Czasem pogłaskał ją po szyi. Penny opuściła głowę i tak trwali, jakby w zamyśleniu, i koń i prezenter. Gdy zbliżyła się kolej prezentacji Pianissimy, Greg zaczął delikatnie i wolniutko ustawiać klacz. Nie było tam żadnego szarpnięcia. Penny postawiła uszy. Patrzyła na Grega trochę z zaciekawieniem i trochę z niedowierzaniem. Zdawała się mówić: co to dziś tak wolno? I to było to. Przed sędziami Greg powtórzył te same ruchy, tylko trochę szybciej. Pianissima wyglądała jak posąg. Przypomniała mi się Kawalkada w Albuquerque, tyle że tamta mleczno-biała, a ta gniada. Pianiassima wygrała. Jeszcze jedna karta historii została napisana.

W środowisku arabskim o niczym w sobotę nie mówiono, tylko o “tych dwóch polskich klaczach, które wygrały z amerykańskimi”. Do stajni Galluna zaczęły się tworzyć kolejki. Żeby nie wyciągać czempionek co rusz z boksów zrobiliśmy wielki plakat z godzinami prezentacji czempionek. Co godzinę, do 16-tej. Jakoś tak się stało, że po ostatniej prezentacji zostałem w stajni Galluna sam. Około 17-tej lub później zjawiła się rodzina. Młode małżeństwo z dwójka dzieci. Powiedzieli mi, że w piątek wieczorem oglądali w internetowym przekazie klasę Pianissimy i tak ich wszystkich zafascynowałaże postanowili przyjechać do Louisvlille, żeby zobaczyć obie czempionki na własne oczy. Jechali z daleka. Bodajże z Rhode Island, a jest to cały dzień jazdy. Powiedziałem, że godziny wizyt są skończone i bohaterki odpoczywają. No ale jak tu przestrzegać ustaleń, gdy patrzą na mnie dwaj mali chłopcy, a łzy im napływają do oczu. Powiedziałem: wchodźcie. Otworzyłem drzwi do boksu El Dorady. Jak już wspominałem, była uosobieniem łagodności. Podeszła do dzieci i prawie położyła im głowę na ramionach, zaglądając w ich oczy swoimi. Skubała marchewkę, szturchała delikatnie. Chłopcy śmiali się i głaskali ją po chrapach.

Przyszła kolej na Pianissimę. Otworzyłem drzwi. Chłopcy po wizycie u El Dorady śmiało wkroczyli do boksu. Penny stała z głową w kącie. Gdy nas usłyszała, odwróciła się, położyła po sobie uszy i ruszyła gwałtowanie w ich stronę. Wyglądała jak rekin przed atakiem. Szybko wszedłem i wsadziłem jej w pysk całą marchew. To zmieniło jej nastawienie do chłopaków. Postawiła uszy i wolno podeszła, ale nie z miłości, a po więcej marchwi.