Skip to main content

Stwierdzenie, że po pandemii spowodowanej wirusem SARS-CoV-2, świat nie będzie już taki sam i my nie będziemy już tacy sami, jest zapewne truizmem. Niestety, mającym bolesne odbicie w naszym życiu. W ciągu kilkunastu miesięcy zmieniło się niemal wszystko. Musimy przyzwyczajać się do nowych warunków życia, realiów, które nas przerażają i przerastają, a w najlepszym razie przygnębiają i rozstrajają. Gdyby kilka lat temu, ktoś powiedział, że będziemy spędzać czas zamknięci w domach, odizolowani od najbliższych, bez możliwości kontaktu ze współplemieńcami, w ciągłym strachu przed zachorowaniem i utratą ukochanych osób, najpewniej zdziwienie odebrałoby nam mowę.

Dzisiaj to co wydawało się niemożliwe, stało się codziennością. Żadna sfera naszego życia nie pozostała nietknięta, wszystko jest w jakiś sposób skażone, zbrukane piętnem zarazy.

Oczywiście świat, czy raczej, mikroświat zogniskowany wokół koni arabskich też odczuł bardzo dotkliwie skutki pandemii. Dlaczegoż by nie ?

Większość aktywności związanej z końmi arabskimi zamarła lub uległa znacznemu wyciszeniu. Wyścigi, jeśli są rozgrywane, to w okrojonej liczbie i bez publiczności. Rajdy długodystansowe, praktycznie wszystkie, zostały odwołane. Imprezy sportowe – również, nieliczne które się odbyły, przebiegały w ciszy i przy pustych trybunach. Ludzie przestali się ruszać z domów, a wraz z nimi w stajniach zostały i konie.

Ucierpiały też bardzo wystawy, pokazy i czempionaty, a więc koronna dziś płaszczyzna promocji i oceny koni czystej krwi. Spośród 174 pokazów zaplanowanych w kalendarzu ECAHO na 2020 rok, zaledwie 63 zostało przeprowadzonych. Niestety 111 odwołano. Brak pokazów oznacza mniej koni w treningu, a zatem, w konsekwencji, trudności finansowe centrów treningowych. Mniej pokazów to również mniejsze zapotrzebowanie na konie. Ci nabywcy, którzy poszukują klaczy i ogierów wyłącznie w celu wystawienia ich w czempionatach, nie będą przecież inwestować w zakupy bez perspektywy uczestnictwa w wybranych imprezach. Przysiadł rynek, hodowcy zaczęli więc w konsekwencji ograniczać ilość klaczy w kryciu, bo po cóż produkować konie na które nie ma zbytu. Cała branża, cały misternie skonstruowany i funkcjonujący mechanizm wzajemnych wpływów i zależności ucierpiał z powodu pandemii. Czempionat bez publiczności, z ograniczoną do niezbędnego minimum liczbą obsługi, z potężnymi restrykcjami dotyczącymi zasad higieny i dystansu społecznego, traci w większości swego pierwotnego ducha. Platforma spotkań, kontaktów międzyludzkich, wymiany poglądów, dyskusji hodowlanych, wreszcie, biznesów, bezproduktywnie zastygła. Przestała oddychać. Próby rozgrywania pokazów online okazały się dość chybione. I nie znalazły wielu odbiorców ani naśladowców.

Jesień, czas najpoważniejszych rozgrywek, czas pokazów Title, przyniósł odwołanie Pucharu Narodów w Aachen, odwołanie Middle East Championships w Jordanii oraz wycofanie się Belgii z organizacji Czempionatu Europy i przeniesienie, w tempie ekspresowym, tego pokazu do Pragi. Dzięki determinacji ECAHO, uporowi Jarosłava Laciny i ogromnemu wysiłkowi jego ekipy, udało się Czempionat Europy rozegrać, mało tego, udało się to zrobić na bardzo wysokim poziomie. Był to, jedyny w 2020 roku Title Show rozegrany w Europie i jeden z nielicznych na świecie.

W grudniu 2020 roku wiało już gigantycznym pesymizmem, którego najsilniejszym akordem stało, po wielu rozpaczliwych próbach utrzymania imprezy w mocy, ostateczne odwołanie Czempionatu Świata w Paryżu.

Wszystkie oczy, na początku nowego roku, z nadzieją i wyczekiwaniem, zwróciły na Bliski Wschód, gdzie w „normalnych warunkach” sezon pokazowy powinien nabierać rozpędu. I faktycznie, niektóre kraje, gigantycznym wysiłkiem organizacyjnym i finansowym, ruszyły „bryłę z posad” i zorganizowały czempionaty. Nie chcę nawet pisać o karkołomnych wyczynach organizatorów, skoncentrowanych na zaspokojeniu wymagań rządowych dotyczących przepisów sanitarnych, własnych i obcych. Sprowadzenie wystawców z końmi oraz osób oficjalnych pochłonęło morze wydatków i ocean cierpliwości. Droga przez mękę, tym bardziej, że każdy kraj posiada własne, często bardzo specyficzne regulacje.

Pierwszy był Bahrajn i Zjednoczone Emiraty Arabskie, europejskich przyczółków broniły Włochy, które tuż przed Bożym Narodzeniem, przeprowadziły pokaz w Treviso. Odzew był natychmiastowy, licznie zgłoszone konie, ci którzy mogli siedzieli na trybunach, nieobecni przed monitorami. Rekordowa oglądalność relacji online, potwierdzały tylko pewność, że tzw. środowisko jest desperacko spragnione powrotu na place czempionatowe. Dochodzące coraz częściej głosy o słabnącej kondycji branży, o wyhamowaniu sprzedaży koni, o wyciszeniu i ograniczeniu aktywności hodowlanej, o kłopotach finansowych centrów treningowych, o nieuchronności dalszych problemów jeśli pokazy nie ruszą, działały stymulująco na organizatorów imprez.

W połowie stycznia ponownie wystartowały Zjednoczone Emiraty Arabskie, z kilkoma pokazami, w których występowało po kilkaset koni. National Breeders Show w Abu Dhabi zgromadził ponad 350 uczestników, pomimo dość restrykcyjnych warunków, limitujących udział w pokazie do koni wyhodowanych i będących własnością obywateli z Emiratów. Krajowy Czempionat w Katarze też nie narzekał na brak frekwencji, niemal 400 zgłoszonych klaczy i ogierów wyraźnie wskazywał na pozytywny odbiór tej inicjatywy. Wreszcie pokaz na którzy wszyscy czekali, zastanawiając się z obawą czy ostatecznie dojdzie do skutku – Katara Title Show, zaplanowany na początek lutego 2021.

Mocno kulawy i drastycznie okrojony kalendarz pokazów w 2020 roku praktycznie uniemożliwiał przeprowadzenie właściwych kwalifikacji do najwyższych rangą Czempionatów, tzw. Title Shows. Status Title Show zobowiązuje i biorące w nich udział konie, z założenia, powinny należeć do elity w roczniku. Wobec oczywistych problemów, wszyscy, począwszy od organizatorów, poprzez sędziów a na obserwatorach skończywszy, zastanawiali się, jak pandemia wpłynie na jakość wystawianych koni. Ale te obawy okazały się płonne…

Przeprowadzany w dniach 3-6 lutego Katara Title Show zgromadził nieprawdopodobnej jakości stawkę koni. Wydawało się, że zmęczeni wystawcy, zmobilizowali siły i przywieźli na ten pokaz to, co mieli najlepszego. Szczególnie klasy klaczek i klaczy starszych, mówiąc krótko, zwalały z nóg. Niewątpliwie dodatkową stymulacją była oszałamiająca pula nagród, wysokości 13 000 000 riali katarskich, czyli ok. 3 000 000 euro. Było się więc o co bić. Takiej kolekcji znakomitych koni nie obserwowano dawno w jednym miejscu. Najwięcej emocji, co zrozumiałe, wzbudziła Czempionka Klaczy Starszych, siwa NOFT ALNAYFAT po Ajman Monoscione od Eagleridge Passionata, wyhodowana w USA, a stanowiąca własność Szejka Jassima Khalifa Al Thani z Kataru. Dziesiecioletnia Noft to prawdziwe zjawisko, łączące w sobie niezwykłą urodę, charyzmę, żeńskość z poprawną urodą i ruchem. Takie konie wydają się wręcz nierzeczywiste . Stanowią też żywe świadectwo tego jak daleko zaszła hodowla koni arabskich, jak wysoko postawiona jest poprzeczka i ile wysiłku trzeba włożyć, żeby się tej poprzeczki doskoczyć. Klacz rozbiła „bank” punktów w klasie, zdobywając ocenę 94,17, a w czempionacie, właściwie nie pozostawiła miejsca konkurencji. Kapitalnie przygotowana i zaprezentowana przez Giacomo Capacciego, stała się niekwestionowaną królową sceny.

https://vimeo.com/508620368

A konkurencja była bardzo mocna, i każda, z prezentowanych w finale 15 klaczy mogła pretendować do tytułu Czempionki. Pozostałe miejsca medalowe, a więc srebro i brąz, należały do córek ogiera Marwan Al Shaqab: przepięknej, już czternastoletniej, RIHAB AL NASSER od Remal Al Nasser i mlecznobiałej BAVIERY HVP od HB Bessolea.

Doskonały występ polskiej Al Jazeery, która z siedmioma 20-tkami za ruch i ostatecznym wynikiem 92,33 punktu, zdołała zająć zaledwie czwarte miejsce w klasie, potwierdził tylko jakość stawki. Zwyciężczyni klasy, kapitalnie wyglądająca GALERIDA, znalazła się wśród wyróżnionej finałowej elity, po medal jednak nie sięgnęła.

Kolejna polska klacz, trzyletnia EMARELLA, na swoje „pięć minut” musi jeszcze poczekać. Po wygranej w klasie, stanęła do rozgrywek w Czempionacie Klaczy Młodszych, ale bez większych szans na wygraną.

Katarski pokaz okazał się pod każdym względem sukcesem. Zgromadził absolutną, światową elitę koni, organizacyjnie, spełnił nawet najbardziej wygórowane oczekiwania. Oprawa, dekoracje, place zarówno główny jak i rozprężalnia, stajnie, wreszcie atrakcje i programy dodatkowe, nie pozostawiały pola krytykom i malkontentom . A przede wszystkim, co w dzisiejszych czasach wydaje się bezcenne, pozwolił uwierzyć i poczuć, że „jeszcze będzie normalnie”, że wyczekiwana i nieodżałowana atmosfera pokazów może powrócić, że miłośnicy koni arabskich mogą się, po długiej przerwie, znowu spotkać, mogą się znowu śmiać i utyskiwać na przeciwności losu, emocjonować na widok pięknego konia i krytykować konkurencję. Tylko tyle i aż tyle…

Tydzień później, w dniach 14-17 lutego, odbył się Międzynarodowy Pokaz w Aby Dhabi, w którym wzięło udział niemal 300 koni. Bardzo sprawnie zorganizowany, przez sprawdzony i doświadczony Team, był kolejnym jasnym puntem w tegorocznym kalendarzu imprez. Za oceanem trwa i rozbrzmiewa Czempionat w Scottsdale, wcale nie taki cichy i pozbawiony widzów.

Przed nami jeszcze pokaz w Sharjah, na początku marca i… dalej nie wiadomo. Zaplanowano przynajmniej kilkadziesiąt imprez, które z nich zaistnieją, trudno przewidzieć. Wszystko zależy od sytuacji w poszczególnych krajach i obostrzeń wprowadzanych przez rządy. Wola jest, chęci są, mobilizacja ze strony hodowców, wystawców, trenerów w pełni.

W tych nienormalnych czasach, wszyscy bardzo potrzebujemy normalności. Oby świat wrócił na właściwe tory, a konie arabskie na pokazy. Tego będziemy się trzymać…